Skóra w ciapki..czyli niechciane przebarwienia

Gdy jeszcze pracowałam jako wykładowca akademicki bardzo często moim studentom mówiłam, że nie muszą martwić się w przyszłości o pracę.

Dlaczego??? Bo zawsze będą osoby z problemem przebarwień.

I nie wynika to z kwestii zmieniającego się klimatu w naszym kraju ale bardziej z braku edukacji.

Większość kobiet w Polsce (około 90%) zażywa hormony lub ma problem z ich wahaniami.

Mam tu na myśli kobiety zażywające antykoncepcję, mam tu na myśli kobiety w ciąży i tuż po ciąży (doskonale wiemy, że nasze podstawowe kobiece hormony- estrogen i progesteron ulegają w tym okresie wahaniom).

Kolejnymi osobami będą chorzy zażywający hormony, np. w przypadku chorej tarczycy.

Jak wiemy hormony działają światłouczulająco, a więc „długo nie trzeba czekać”….jednak tu przekornie nasz organizm pokazuje nam , że można, gdyż skutki braku odpowiedniej ochrony przeciwsłonecznej przy zażywaniu hormonów mogą wyjść nawet do kilku lat po ich zażywaniu.

Jeśli już jesteśmy w temacie leków to warto wspomnieć, że wiele środków farmakologicznych działa światłouczulająco, np. doxycyklina- powszechnie przepisywany antybiotyk na drogi oddechowe, wiele leków antydepresyjnych, itp.

Jesienią nie trudno o depresję przy braku słońca, więc z chęcią sięgamy po, np. herbatkę z dziurawca lub preparaty dostępne w aptece bez recepty, np. Deprim- niestety one także mogą wywoływać przebarwienia gdyż działają światłouczulająco.

Do kolejnych środków używanych przez nas często są środki zapachowe, np. perfumy z bergamotką (którz nie lubi tego świeżego, orzeźwiającego zapachu:-), one też w zastosowaniu bezpośrednim na skórę mogą wywołać przebarwienia w połączeniu ze promieniowaniem słonecznym.

Kolejnym, moim zdaniem problemem jest brak edukacji w gabinetach kosmetologicznych, czy medycyny estetycznej, gdzie po wielu zabiegach nasza skóra narażona jest na nadreaktywność na promienie UV i tym samym wywołanie przebarwień. Zabiegu które zamiast pomóc wywołają przebarwiania daleko szukać nie trzeba… Możemy za przykład podać tu często wykonywany zabieg mikrodermabrazji, peelingów chemicznych, po którym już nie jedna Pani zamiast efektu gładkiej buzi po wakacjach ma do czynienia także z niechcianymi plamami na twarzy. Oczywiście związane jest to z brakiem wykonywania zaleceń pozabiegowych. Powyższe zabiegi są skuteczne w usuwaniu przebarwień, gdy stosujemy się do zaleceń pozabiegowych.

Kolejna przyczyna niechcianych plam może być poprzez tzw” wyciskanie” zmian skórnych lub po przebytym trądziku- to tzw. przebarwienia pozapalne.

W temacie trądziku warto wspomnieć, iż przy wielu kuracjach antybiotykowych lub izotretinoiną bezwzględnie należy stosować ochronę przeciwsłoneczną inaczej dojdzie do kolejnych przebarwień.

Także w powszechnie używanych kosmetykach znajduje się wiele substancji, które mogą działać światłouczulająco, np. vit A-dlatego tak ważne jest by pielęgnacja codzienna/domowa była dobierana przez specjalistę, a nie na podstawie reklam….

Tych przyczyn może być jeszcze wiele…przebyta borelioza, o uszkodzeniach mechanicznych, plamy od chorej wątroby.

No i teraz przychodzi nam podstawowa myśl” to dlaczego nikt nas o tym nie informuje?”.

Obecnie w szkołach, podczas edukacji bardzo mało informacji przekazuje się na temat wpływu promieniowania UV i jego szkodliwości dla zdrowia, nie dostajemy także takich informacji na wizycie u endokrynologa, ginekologa, dermatologa- gdzie często przepisywane są leki światłouczulające, nie przekazuje się nam także tych informacji w aptece, gdzie zakupujemy leki.

Skąd więc mamy czerpać te informacje?…np z edukacji jaką prowadzi Instytut Luisa w formie rozmów podczas konsultacji z Klientami czy podczas zabiegów.

To dla Was jest też ten blog, który można nazwać „sprawdzonym źródłem informacji”:-)

Hmmm…ale czy możemy mieć pretensje do kogoś skoro sami nie czytamy ulotek środków farmakologicznych, zalecenia w wersji papierowej często lądują od razu w koszu na śmieci, a my nie mamy czasu na wysłuchanie osoby wykonującej zabieg?

Nie odpowiem Wam dlaczego tak jest, ale osobiście chciałam stworzyć zawsze miejsce, które będzie edukować ludzi, które będzie miejscem wiedzy profesjonalnej i sprawdzonej, pełnej specjalistów, uczyć ludzi dbać o własną skórę- i takie miejsce stworzyłam- jest nim Instytut Luisa w Sosnowcu:-)

Ale wracając do tematu przebarwień…jak widać przyczyn ich powstawania jest cała masa, to też przede wszystkim powinniśmy stwierdzić- jaka jest etiopatogeneza, zanim przejdziemy do rozwiązywania tego problemu.

Terapia przebarwień nie jest prosta bo tak jak i one nie powstały w ciągu miesiąca (choć często tak nam się wydaje, gdyż dopiero po lecie, po zejściu opalenizny je zauważamy), tak i w jeden miesiąc nie znikną.

Przebarwienia to jedne z najtrudniejszych defektów skóry do usunięcia.

Przede wszystkim dlatego, że ważna jest tu samodyscyplina pacjenta.

Nie jestem w stanie w tak krótkim artykule wytłumaczyć wszystkich problemów i zaleceń związanych z procesem usuwania przebarwień– od tego jest wizyta w gabinecie- ale postaram się po krótce wytłumaczyć to z czym większość ludzi ma największy problem a więc ze zrozumieniem dlaczego mimo stosowania filtru przeciwsłonecznego przebarwienia nadal są widoczne na skórze, gdy tylko wyjdą pierwsze promienie słoneczne.

Jeśli mielibyśmy iść na łatwiznę to wystarczy spojrzeć na opakowanie każdego kremu z filtrem, gdzie pisze, iż powinien on być stosowany/aplikowany co 3-4h w celu utrzymania jego funkcji.

I tu dochodzi kwestia, którą często słyszę na wizytach w Instytucie Luisa..ale przecież ja się nie opalam, jestem cały dzień w pracy, dziś nie było słońca- są chmury.

Promieniowanie słoneczne jest i działa przez cały rok, a jest go kilka rodzaji i nie ma problemu by przeniknęło przez szyby w aucie, przez wodę, przez ubranie, a już tym bardziej przez chmury.

A po co mamy ciągle powtarzać tą aplikację, przede wszystkim z trzech powodów:

  • po pierwsze nasza skóra cały czas paruje- to tzw „transepidermalna utrata wody przez naskórek”- a więc kremy, emulsje wszystko co na nią nałożymy także paruje
  • jak pamiętacie z lekcji chemii tlen powoduje utlenianie- nasz krem niczym się nie różni, także ulega utlenianiu
  • i ostatnia kwestia to ścieralność, przykład który łatwo to obrazuje to nałożenie różu czy bronzera na kości policzkowe z samego rana- po południu makijaż zanika- jest do poprawki- a głównym powodem jest tu opór powietrza itp.

Oczywiście muszą być zastosowane odpowiednie filtry, gdyż kremu nie dołożymy w ciągu dnia kilkukrotnie, zwłaszcza na makijaż (uwierzcie mi próbowałam:-).

Ale to ponownie temat na wizytę w Instytucie lub choćby na kolejny artykuł.

No dobrze, skoro wiemy już jak się chronić to co możemy zrobić „dla naszych przebarwień” w gabinecie?

Nigdy nie stosuje jednej terapii, choćby z powyżej przedstawionych względów.

Inne są przyczyny (w tym pomaga mi wywiad), inna jest głębokość przebarwień (tu doskonale sprawdza się dermatoskop), każdy z nas ma inny tryb życia (nie każda kuracja jest dla każdego), no i oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie napisała, że każda skóra jest inna.

U nas w Instytucie w przypadku terapii przebarwień na pierwszym miejscu jest edukacja pacjenta, na drugim odpowiednia pielęgnacja, a potem przechodzimy do kuracji gabinetowej.

Do dyspozycji mamy wiele środków: peelingi chemiczne o różnych stężeniach i głębokości działania, lasery, mezoterapia mikroigłowa i igłowa, czasem konieczna jest też terapia dwutlenkiem węgla, tzw ”karboksyterapia” lub osocze bogatopłytkowe.

Metod jest mnóstwo ważne, aby specjalista kierujący naszą terapią umiał ją odpowiednio dostosować do naszej skóry. NIE MA TERAPII DOBREJ DLA KAŻDEGO.

Jedno jest pewne w przypadku przebarwień najważniejsza jest profilaktyka przeciwsłoneczna.

Mgr Ewa Król-Galimurka